Krótko po finiszu powiedziałem, że nie zrobię tego nigdy więcej 😅.
Dzisiaj jednak po prawie dwóch tygodniach przychodzi mi do głowy pewien cytat z mojego ulubionego filmu... jakże banalnie proste zdanie a jakie prawdziwe ➡️ "Pewne rzeczy się nie zmieniają a inne tak".
Bo dalej chyba jestem hipokrytą i trwam w przekonaniu, że biegów górskich nie lubię... ale mimo to jak głosi hasło na moim pierwszym zdjęciu... ➡️ "NAJGŁUPSZE POMYSŁY DOPIERO PRZEDE MNĄ".
A co ono zwiastuje zobaczycie w przyszłym roku...........
Walka w moim przypadku trwała 20 godzin i 34 minuty. A wyglądała właśnie tak, jak opisałem kilka zdań wyżej. Zająłem 37. miejsce na 208. zawodników, ale nie miejsce jest ważne. Przebyłem niezwykłą podróż o długości 132km z Lądka-Zdroju do Kudowy-Zdroju przez Śnieżnik, Jagodną i Zieleniec.
To był niezwykły czas, podczas którego przede wszystkim przewietrzyłem głowę i odpocząłem psychicznie... ale także doznałem kontuzji stawu skokowego, odwodniłem się, przyjąłem garść tabletek przeciwbólowych, zniszczyłem stopy i pozbyłem się trzech paznokci u stóp a fizycznie wyjechałem się prawie do zera... ale mimo wszystko BYŁO WARTO !! i najważniejsze, że mimo kryzysów i chęci rezygnacji już na 35-tym kilometrze trasy nie poddałem się i dotarłem do mety z uśmiechem na twarzy (choć na poniższym zdjęciu może tego nie widać 🙂).
Ale na metę jeszcze przyjdzie pora. Teraz jesteś tylko Ty, to jest Twój czas i chcesz zapomnieć o trudach życia codziennego. Rozkoszujesz się więc każdym kilometrem, aby osiągnąć cel.
Biegniesz, idziesz, podchodzisz do góry, pracujesz rękoma, wbijasz kijki w grząskie błoto aby przeskoczyć kałuże, stąpasz po kamieniach, niczym po kruchym lodzie i w skupieniu próbujesz nie skręcić nogi. Czujesz, że obcierają Cię buty a Twoje paznokcie wołają o pomoc. W końcu pęcherze są tak wielkie, że pękają powodując grymas bólu przy każdym kroku. Ale wiesz, że do wykonania jest zadanie i nikt nie mówił, że będzie łatwe. Świadomie zdecydowałeś się na ból i cierpienie, więc budujesz swój charakter i próbujesz za wszelką cenę walczyć ze sobą.
Jako miłośnik płaskich maratonów i klepacz asfaltu śmiało mogę powiedzieć, że żadna piątka, dyszka czy półmaraton nie da Ci tak skrajnych doznań... i to jest właśnie piękne 🙂.
Ale dlaczego ultra?
Bo świat ultra biegów - czy to płaskich czy górskich pochłonął mnie doszczętnie. Czy może być coś lepszego, niż kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin, podczas których jesteś zupełnie sam? Jeśli nie jesteś typem samotnika, to z pewnością powiesz, że NIE !!. Ja natomiast uważam, że to jedno z najlepszych doznań, których doświadczyłem w swoim życiu 🤗.
Nie muszę myśleć o tym, co kierownik wymyśli mi nowego do roboty po weekendzie; nie muszę słuchać krzyku dzieci, które płaczą, bo nie chcą posprzątać zabawek; nie muszę martwić się tym, czy remont domu idzie zgodnie z planem i czy wystarczy mi pieniędzy na zakup złotej umywalki do łazienki 😮.
No dobra, z tym ostatnim trochę mnie poniosło 😄. Ale fakty są takie, że wraz z wybiciem godziny ZERO 🕒 zostaję sam i mam mnóstwo czasu, aby tą samotność zakończyć... pytanie tylko, czy chcę? 🤔
Z jednej strony chce się, aby trwała jak najdłużej, z drugiej jednak masz świadomość, że tam na mecie ktoś na Ciebie czeka ❤️👩👧👦❤️ i mimo tego, że jeszcze przed chwilą miałeś dosyć krzyku dzieci i żony, która czasem miewa humory 😉, to teraz chcesz do nich dotrzeć aby od razu ich przytulić. Bo wiesz, że to kwintesencja Twojego bytu, a wyzwanie z którym się właśnie mierzysz jest tylko małym przerywnikiem w całej tej historii.
Przemyśleń mam kilka:
- Nie przyjechałbym na te zawody, gdybym był jedynym zawodnikiem Sparty.
- Nie wystartowałbym na dystansie 130km, gdyby koledzy wybrali inne dystanse.
- Trasy DFBG w mojej opinii nie są piękne, nie są fajne widokowo i nie są warte uwagi (poza kilkoma małymi wyjątkami).
- Czy patrząc na festiwal DFBG jako ogół lubię go? - Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wracam tu co rok, bo lubię klimat na mecie i strefę piknikową. Wiele słabych punktów festiwalu jednak bardzo krytykuję.
- Czy lubię się sponiewierać i zapomnieć na jakiś czas o "bożym świecie"? - Zdecydowanie TAK !!
Wnioski są proste ☝️.
Jednym z głównych powodów mojego wyjazdu była kolejna okazja do spędzenia wspaniałego weekendu w gronie wspaniałych ludzi... ludzi z klubu Sparta Ultra Team. Przy okazji dla rodziny też to zawsze jakaś odskocznia od codzienności 🙂 a nawet udało się zabrać dzieci na górską wędrówkę 🚶♂️⛰️👨👧👦 więc pozytywów jest więcej 👍.
A skoro przy okazji był to wyjazd na festiwal biegowy, to dlaczego nie wystartować? 🤔 - pomyślałem.
A jeśli lubię się sponiewierać to czemu nie jakieś długie ultra? 🤔 - pomyślałem.
Tylko jak pobiec ultra, jeśli codzienne obowiązki nie pozwalają trenować a od stycznia do połowy lipca przebiegłem łącznie tylko 360km? 🤦♂️ 🤔 - "Jakoś to będzie" - pomyślałem 🙂.
Rany po odciskach zagoją się, paznokcie odrosną, wieczna chwała przetrwa a cechy hipokryty zostaną ze mną jeszcze na długo. No bo jak inaczej nazwać te cholerne wyzwania, które sobie stawiam?
Przecież ja po górach lubię chodzić, powtarzam... CHODZIĆ, a nie biegać !!
Nigdy nie lubiłem biegów górskich, od zawsze nie uznaję ich za prawdziwe biegi (typowe podejście asfaltowca) a mimo to od kilku lat z mniejszym lub większym powodzeniem w nich startuję. Po co? No właśnie... czy ktoś może pomóc mi odpowiedzieć na to pytanie? Bo ja tak po prostu nie potrafię.