Po 7 latach powróciłem na Górę Kamieńsk, aby ponownie wystartować w zawodach organizowanych w tym miejscu. Dystans 30 km, który wybrałem, był już mi znany. Jednak dziś były tu odmienne warunki. Praktycznie zero śniegu. Za to błota w różnej postaci całkiem sporo.
Start o godz 10:10, kilka metrów po płaskim i od razu ostro pod górę. W sumie to tak kilka razy - góra - dół. O ile z podbiegami szło mi trochę opornie, niestety treningi na płaskim dały znać o sobie, to zbiegi wychodziły całkiem przyzwoicie. I wtedy sporo nadrabiałem. Trzeba chyba poszukać jakiś bieg, w którym cała trasa będzie tylko z górki 😉.
Do 24 km byłem zadowolony z siebie. Później stopniowo czułem, że zaczyna brakować sił. Tak to już jest, gdy ostatni bieg na takim dystansie odbyło się ponad 3 lata temu 😂. Pierwsze oznaki skurczów na 27 km spowodowały, że biegłem już bardziej asekuracyjnie. Jednak upragniona meta była coraz bliżej.
Ostatecznie uplasowałem się na 51 miejscu w gronie 213 startujących zawodników. Przebyty dystans na zegarku wyniósł nieco ponad 30,5 km. Czas 3:00.44.
Jestem zadowolony ze startu. Może jest mały niedosyt, że tak bardzo niewiele zabrakło do celu, jakim było znaleźć się w 50 zawodników. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że moje treningi ostatnio są takie jakie są, to cieszę się bardzo, że pomimo tego zdecydowałem się na start i ukończyłem bieg z nie najgorszym wynikiem.