Bieganie w jesiennych kolorach 🍁🍂, porannej mgle 🌫 i słonecznym przedpołudniem 🌞 było urokliwe i dawało wiele przyjemności. Góry dały piękne widowisko. Podejście na Wysoki Kamień ⛰, a wcześniej na Zakręcie Śmierci deszcz 🌧 i wiatr 🌬 wygrywały walkę. Sama kopalnia i zbieg z punktu jeszcze w miarę, ale wisienką na torcie był tor saneczkowy rozjechany przez Harvestery. Samo schodzenie to była mordęga na maxa. Na końcu zbieg z Wodospadu Kamieńczyka po śliskich kamolcach oraz zbieg pod wyciągiem i w końcu meta 🏁. Już dawno nie czułem się tak wypruty i zmielony przez bieg. Ale lubię ten stan i już. 55,5 km w nogach i nie tylko. Ultrakotlina do zobaczenia za rok 🏃🔥.