Wielkie podziękowania kierujemy w stronę naszych sponsorów. Jednym z nich jest producent mebli MARSYL.
Budzę się rano i nie wierzę, w końcu chłodniej! W drodze na zawody nawet zaczęło padać. Wzdycham i cieszę się, że nie pobiegnę w skwarze jaki panował przez ostatnich kilka dni. Na VII Smolecką ZaDyszkę dostałam zaproszenie od swojego trenera Jacka Sobasa. To nie był zwykły bieg, ale też dobra okazja na poznanie reszty podopiecznych, którzy muszą znosić i wykonywać katorżnicze zadania od Jacka 😜.
Start o godzinie 17, więc od rana zastanawianie się co zjeść, ile zjeść i kiedy… Do Smolca przyjechałam jakoś po 15 i wtedy zaczęło wychodzić słońce i nastała pogoda taka, jak w poprzedzające dni. Pakiet (całkiem bogaty: chipsy, precelki, ciasto do tortilli, nawet syrop mango!) odebrany 👍, więc 30min. przed startem wyruszam na rozgrzewkę, po drodze spotykam resztę Sobasów i jego samego, przyłączam się do nich i wspólnie szykujemy się do biegu. Chwilę przed godziną zero stres zjada mnie od środka. Wiem, że nie będzie najlepiej. W ostatnich kilku tygodniach musiałam odpuścić parę treningów, odwiedziłam lekarzy i diagnozuje co mi dolega.
Buziak na szczęście od chłopaka, ucieka za barierki, ja ustawiam się za balonikiem na 40’ chociaż nastawiam się na wynik pomiędzy 41min. a 43min. wiem, że ta bariera nie zostanie dziś pokonana, ale może warto spróbować 😀… odliczanie!
10,9,8….3,2,1! Poszli!
No i zachowałam się, jakbym startowała jeden z pierwszych razy. Za szybki początek i umierałam już od 4km 😭. Bardzo źle znoszę upały dlatego w ręce przez cały bieg towarzyszył mi softlask. Próbowałam gonić trzecią zawodniczkę ale tuż przed 5 kilometrem uciekła mi z pola widzenia. Co jakiś czas ktoś krzyczy mi, że jestem 4, raz nawet usłyszałam, że 2 ( fajnie by było ale no cóż, nie ma treningów, nie ma wyników). Nagle żołądek o sobie przypomina, patrzę na zegarek - szósty kilometr a ja gorączkowo zastanawiam się czy dobiegnę do mety. Nie pozostaje nic innego jak zacisnąć mocno poślady i robić swoje. Jeszcze 2 kilometry, brzuch się odzywa, na poboczach ładne krzaczki ale nie ma teraz czasu na….no 😜. Napieram do przodu skupiając się na tym, że wieczorkiem posiedzę sobie przed namiotem pod Ślężą, przy ognisku popijając piwko ( jednak padło na cydr, i serio był tylko jeden, mała buteleczka! ). Jeszcze kilkaset metrów do mety, słyszę krzyczącego trenera, który dopinguje na trasie bo on już dawno skończył. Wbiegam szczęśliwa na metę po 41minutach i 26 sekundach, jako 4 kobieta, 52 open na ponad 500 zawodników.
O godzinie 19 dekoracja i wskakuje na 2 miejsce wśród kobiet w Sobas Team! Później torcik, odśpiewanie sto lat trenerowi, którego urodziny świętowaliśmy i jazda pod Ślężę, gdzie na drugi dzień rano sobie trochę pobiegałam a później z drugiej strony masywu spaliłam brzuch, relaksując się na plaży 😉.
Autor: Dominika Duczmal
Cześć. W sobotę 8 czerwca Dominika Duczmal wzięła udział w biegu na dystansie 10km. Jej zmagania na trasie przedstawia ona sama poniżej. Zapraszamy.......