" UltraPark Weekend, czyli subiektywne spostrzeżenia od strony supportu " - opowiada Radek Ertel.
Powiało chłodem...
Kiedy pakowałem się na UltraPark Weekend w Pabianicach, spojrzałem - jak każdy prawdziwy profesjonalista - na mapę pogody. Miało trochę padać 🌧, trochę wiać 🌬, w sumie żadnych ekstremalnych warunków. Był przecież 6-ty dzień maja, więc co mogło nam grozić, a szczególnie supportowi, którego oprócz Łukasza i Piotrka byłem reprezentantem. Dorzuciłem jeszcze jeden polar (tak na wszelki wypadek), kurtkę przeciwdeszczową i byłem gotowy do drogi. O 3.45 podjechali po mnie Łukasz, Magda i Rafał, a w Kępnie dosiadł się Waldek.
We wspaniałych nastrojach dojechaliśmy do pabianickiego parku, gdzie miały rozgrywać się zawody. Okazało się, że chociaż jesteśmy jako jedni z pierwszych mieliśmy trudności ze znalezieniem miejsca na namiot ⛺ i w końcu "wylądowaliśmy" pod... pomnikiem. Sprawnie rozbiliśmy namiot i już za chwilkę trzeba było pędzić na odprawę i start.
Punktualnie o godz. 7.00 na trasę ruszyło około 100 zawodników 🏃 w biegu 24-godzinnym, a wśród nich:
- 🏃♀ Magda, która w planach miała bieganie przez 24 godz. i jak się uda, to zaatakować jakiś fajny wynik.
- 🏃 Waldek, który z powodu tego iż nie był w pełni zdrowy, planował ukończyć bieg... zdrowym, czyli słucha swojego organizmu i jak wszystko zagra, to zaatakuje 180, może nawet 200km, a jak nie zagra, to po prostu zejdzie z trasy.
- 🏃 Rafał, który też zakładał, że pobiegnie bez żadnej napinki i będzie chciał przebiec ponad 100 km.
Zawody odbywały się w formule Mistrzostw Polski 🇵🇱, więc nie zabrakło na starcie - w tej mało znanej w Polsce dyscyplinie sportu - największych nazwisk (z wielokrotną rekordzistką i mistrzynią świata, Europy i Polski - Patrycją Bereznowską na czele).
Nasi Spartanie spisywali się dzielnie i każdy w swoim tempie pokonywał kolejne kilometry na 1722-metrowej asfaltowej pętli. Możecie się dziwić, ale support też miał pełne ręce roboty i to tak, że przez pierwsze 4 godziny nie było czasu usiąść. Kiedy zrobiło się "luźniej" - postanowiliśmy z Łukaszem rozbić drugi namiot ⛺ (taki do spania) no i się zaczęło. Po pewnym czasie przebiegający obok zawodnicy zaczęli nam kibicować 👏, a kilku z nich nawet zwątpiło, czy podołamy temu zadaniu. Support jednak nie z jednego pieca chleb jadł i sroce spod ogona nie wypadł, i już po "małej" godzince namiot stał dumnie i czekał na pierwszych lokatorów 😁.
Około 12.00 zaczęło kropić 💦.
Około 13.00 zaczęło padać 🌧.
Później było już tylko gorzej 🌧🌧🌧🌧. Tego się nie spodziewałem. Lało, wiał silny wiatr 🌬 i było przeraźliwie zimno 🥶. Biegłem w kilku ekstremalnych pogodowo biegach, ale tego nie dało się porównać z niczym innym. Myślę, że najlepszym podsumowaniem będą słowa najlepszej na świecie Patrycji Bereznowskiej, która te zawody widziała tak:
" (...) Nigdy tak nie zmarzłam na biegu, a zaliczyłam rekordową Zamieć 24h, Ultraśledzia w lutym z wietrznymi -25 stopniami i grudniowy stu-milowy bieg w Irlandii z wiatrami w porywach do 140km/h oraz deszczem ze śniegiem. Tu kombinacja zimnego polewania z góry, mocnego wiatru i temperatury kilku stopni skutecznie wyziębiała ciało. Biegałam w czapce, buffie, rękawiczkach kurtce i ocieplanej spódniczce na getry... trzęsłam się nawet w szybkim tempie. Rekordziści zakładali 5 kurtek, puchówki, folie, worki na śmieci i inne patenty by tylko dotrwać do końca. Wychłodzone mięśnie odmawiały współpracy, ciało paliło podwójnie kalorie a tempo i tak wszystkim spadało. (...) Biegnąc współczułam organizatorowi, wolontariuszom, sędziom i ekipom serwisowym. My biegacze będąc w ruchu marzliśmy okropnie, ale było widać, że każda osoba na tym biegu będąca na "posterunku" miała podwójnie przechlapane. Ratowali nas biegaczy przed wychłodzeniem całą dobę stercząc na deszczu w przeraźliwym zimnie. SZACUN (...) "
Tak właśnie powiedziała Patrycja i myślę, że po tych słowach na pewno trzeba docenić wyniki naszych zawodników, a szczególnie Magdy.
Support też nie miał lekko. Ugotowanie herbaty czy podgrzanie zupy graniczyło z cudem bo wiatr co chwilę gasił palnik 🫤. Piotrek dowiózł butlę z płytą grzewczą, która choć też co chwilę gasła, to jednak rozsiewała ciepło po namiocie.
Rafał po około 10-ciu godzinach zrobił dłuższą przerwę, aby się ogrzać. Finalnie nie wrócił już do rywalizacji, jedynie na 10 minut przed końcem zawodów wyszedł na "kółko honorowe", aby odebrać medal.
Waldek czuł się nie najlepiej więc postanowił skończyć bieganie po niespełna 12 godzinach i "marnych" 100 km 😉. Jak było zimno niech świadczy fakt, że rozgrzewany przez nas na różne sposoby Waldek, ubrany w kilka warstw ubrań, folię termiczną, śpiwór, koc, bluzę i kurtkę przestał się trząść z zimna 🥶🥶 dopiero po dobrych 20 minutach.
O rany! Ale się rozpisałem 😱. A jestem dopiero w połowie 😱. Trzeba powoli kończyć.
Pomagaliśmy więc i kibicowaliśmy 👏👏👏 (z małymi zmianami w składzie) jedynej pozostałej Spartance na trasie. Po północy przestało padać, choć raz po raz deszczyk powracał. Magda dzielnie walczyła na trasie 💪 a my rozpaliliśmy przywiezionego przez Piotrka grilla. No co?! Pełna profeska. Mistrzostwa Polski, to i grill z kiełbaskami musi być 🤣. Niektórzy się z tego śmiali, niektórzy byli zdegustowani, ale powiem Wam, na tym przeraźliwym zimnie ciepła kiełbasa smakowała OBŁĘDNIE 😀.
Koniec końców ludzie mówili, że byliśmy najbardziej rozrywkowym supportem na tej imprezie 🙂.
Dziękuję ekipie Sparty: Magda, Łukasz, Rafał, Waldek, Piotrek - dzięki Wam, pomimo przeraźliwego zimna, zmęczenia i nie najlepszego zdrowia - spędziłem przemiły weekend.
WYNIKI:
🏃♀ Magdalena Grycman, 43msc OPEN, 12msc kobiet, 6msc K40, dystans 145,42km
🏃 Waldek Małolepszy, 80msc OPEN, 22msc M30, dystans 100,08km
🏃 Rafał Stramowski, 81msc OPEN, 23msc M30, dystans 93,32km