11 maja kolejny raz wzięliśmy udział, ja wraz z moim niezastąpionym supportem, w 6 edycji UltraPark Weekend w Pabianicach. Polecam wszystkim "ultrasom-chomikom", bo jak wiecie to bieg 24h po pętli 1700m.
Ale od początku....
Od czwartku zaczynam przygotowania, niekoniecznie techniczne, ale duchowe.. Myśli plączą się w głowie, co i jak... Co zabrać w kwestii ciuchów, analizuje warunki jakie będą w nocy, jedzenie by była siła. Staram się powoli w jednym miejscu szykować co mi będzie potrzebne, a uwierzcie trochę tego jest, począwszy od zapasowych skarpet, apteczkę, przekąski po powerbank itp.
☝Wszytko może być potrzebne.
Piątek. Jest już popołudnie, skłamałabym jakbym powiedziała, że nie stresuję się, trochę smyra, czas szybko gna.
Plan jest, że o 20:00 kładę się spać, z racji tego, że o 3:45 musimy wyjechać. No właśnie i tu będą pierwsze niespodzianki, ale o tym za chwilę.
Prowiant prawie gotowy, pomidorówka z ryżem i rosół musi być! Naleśniki, ryż z warzywami – jak piknik to piknik😉.
21:30 wszystko gotowe, spakowane, mogę iść spać. Jak wiecie, trudno jest zasnąć, kiedy myśli kotłują się w głowie.
3:10 wstajemy z Łukaszem. Szybka akcja, zgodnie z planem 3:45 wyjeżdżamy... no i tu pierwsza wspomniana niespodzianka!
Auto nie chce odpalić... czy to znak? Jak wspominałam o moim niezastąpionym suporcie, zaczął działać już od pierwszych chwil.
Z pomocą przyjechał Piotrek z Karoliną, panowie zadziałali technicznie i tak już o 4:35 wyjechaliśmy 🙉.
Atmosfera wesoła, ważne, że jedziemy, a ja spokojna wiedząc kogo mam przy sobie😉😊.
Jesteśmy na miejscu, klimat już jest, ponieważ biegacze są na pętlach, na dystansie 48h.
Mamy świetne miejsce na własną bazę, gdzie po sąsiedzku rozbijamy nasz namiot koło naszej ultra-koleżanki Marzeny Piekielnej.
Odbieram pakiet startowy, widzę wiele twarzy z poprzedniej edycji, są emocje, czuję ten klimat.
6:40 odprawa techniczna, fotki, śmichy-chichy...
7:00 Start📢
Poszło, a w głowie myśl - to już się dzieje, to jest czas dla ciebie.. dlatego kocham ❤️ ultra.
Opowiadając wam tę historię, wiem już, że za rok też tu chcę być!
Biegnę sobie spokojnie, pętla za pętla, tempo przyzwoite, trzymam się planu – 80km muszę biec, a potem zobaczymy na co pozwolą nogi... ☝️ na to też mam plan.
Pogoda dopisuje, słonecznie, temperatura idealna dla biegaczy, czasem przelotny deszczyk, ale do przyjęcia. Oczywiście muzyka musi być, to taki mój doping 😋, towarzyszy mi zawsze!Support sprawdza się idealnie i myślę, że też dobrze się bawi😁!
Kilometry szybko mijają: 20... maraton... i pękło 80km!💪 Pierwszy plan wykonany, jest radość, a ja czuję się bardzo dobrze... suport tez🤣.
Czas na kolejny plan. Jedna pętla marsz, co niektórzy wiedzą jak szybko potrafię maszerować 🤭, kolejna-bieg i tak przemiennie.
Pojawiają się pierwsze odciski i otarcia od bielizny🙈, to raczej jest w pakiecie biegaczy długodystansowych, przynajmniej u mnie 😁.
Pomidorówka na przemian z rosołem to moje paliwo, suport realizuje każde moje "zamówienie", a że starałam się nie zatrzymywać na posiłek (tylko do toalety), jadłam idąc, oczywiście suport mi towarzyszył by odebrać naczynie, mogli mi pomagać jedynie na terenie bazy, poza bazą było to niedozwolone! Tak więc myślę, że swoje km też zrobili.
PĘKŁO 100km 💪 w czasie 12:33:34 - jestem mega zadowolona, technika przemienna sprawdziła się!
Wspomniałam o niespodziankach... kolejna - dodatkowa moc, Ewa z Robertem przyjechali kibicować, co dostarczyło mi wielu emocji 🤗 i motywacji. Tego nie spodziewałam się! Dziękuję ❤️(tak sobie myślę, że ten piknik🍗🥩🍻 supportu miał duży wpływ na przyjazd do nas🤣😛).
Nadszedł pierwszy kryzys, jest noc 23:00, ciemno i niestety zimno ok. 3°C🥶.
Mam napad senności, która zawsze przychodzi podczas biegów ultra. Znamy się bardzo dobrze, więc mam na nią sposób 😉, oczywiście o biegu nie ma mowy, maszeruję, choć dużo wolniej, mam wrażenie, że pętle są coraz to dłuższe... liczę zakręty, znam każdy szczegół trasy od punktu do punktu...
Idę i śpię, tak - śpi raz jedno oko, raz drugie 🤭, czasem zboczę ze ścieżki asfaltowej, po czym znów wracam na odpowiednie tory.
Niestety nie pomagało, wiem że minie, ale kiedy...🥴 Noc coraz głębsza, a ja zmęczona.
Podjęłam decyzję, muszę się zatrzymać w bazie na drzemkę 5 minutową. Ruszam dalej z nadzieją, że puści zmora... I tak 5 drzemek, aż w końcu siły wróciły. Odpowiednio mocne kawałki w słuchawkach i cisnę do końca 😉.
Zimno nie odpuszcza (mam kurtkę zimową 😑), ale zbliża się godzina wschodu słońca i nowe siły ✊️, nowy dzień.
Dużo takich różnych przemyśleń mam podczas bycia sama ze sobą - ultra zmienia, jestem wdzięczna za to kim teraz jestem, że moja droga się tak w życiu ułożyła, a nie inaczej. Wszystko jest po coś.
Pokonuję kolejne kilometry, wsłuchując się w rytm muzyki. Zapas czasu jaki mi został i doping moich przyjaciół i męża dodaje mi sił, więc ułożyłam kolejny, już 😆 ostatni plan, przeliczając ile mogę jeszcze wybiegać (maszerować) kilometrów.
Nabieram tempa i walczę z czasem 😁, nie zatrzymuję się!
Jest 6:45 mam ostanie okrążenie - biegnę 😆, dostaje wyczekiwany kawałek drewna ze swoim numerem (regulaminowo po przekroczeniu mety przed wybiciem godziny🕖 zakończenia biegu, zatrzymujemy się w tym miejscu zostawiając bloczek drewna, aby sędzia domierzył dodatkowe metry). Towarzyszy mi support z naszymi jakże charakterystycznymi dzwonkami i oczywiście flagą naszego Klubu. Wspólnie dobiegamy do końca! Bezcenne emocje, klimat wszystkiego tego co wydarzyło się przez te 24h.
Mam, a raczej mamy to! Razem, wspólnie, bo bez Was to było by bardzo trudne. Dziękuję BARDZO 🥰.
Jest to niesamowite ile człowiek ma w sobie mocy. Uwielbiam ten stan, ultra, za każdym razem pokonuję słabości i poznaję sobie jeszcze głębiej .
Finalnie 7 miejsce w kategorii K40
13 kobieta /21
45 open/83
89 okrążeń.
Czas – 23:49:44
Mój nowy rekord 154,95km.
#6EdycjaUltraParkWeekend przechodzi do historii.
Dziękuję wszystkim za słowa wsparcia i trzymanie kciuków.
Do następnej edycji 😉.